Słowo sukces zmieniło w ostatnim czasie swe znaczenie. Kiedyś kojarzyło się jednoznacznie z pieniędzmi, władzą i wysokim stanowiskiem. Obecnie, można zauważyć, iż potrzeby pracowników uległy zmianie. Od czasu, kiedy weszliśmy w erę informacji wszystko nabrało szybszego tempa. Ludziom nie wystarczają już wysokie zarobki i pozycja. Podstawowym kryterium satysfakcji zawodowej jest możliwość rozwoju, ciągłej stymulacji i zmiany.
Recepta na sukces, podawana nam przez rodziców brzmiała – zdobądź wykształcenie, znajdź dobra pracę i pnij się powoli po szczeblach drabiny awansu. Cale życie w jednej firmie, lub jednym przedsiębiorstwie. Większości młodych ludzi na myśl o pracy na jednym stanowisku albo w jednym przedsiębiorstwie przechodzą po plecach ciarki. Podobnie jest z edukacja. Dyplomy uczelni, kursów i szkoleń nie gwarantują nam sukcesu zawodowego, jeśli nie potrafimy się sprzedać. Powoduje to wiele frustracji i ogromna presje, aby nie zostać w tyle i nie wypaść z gry. A wiec nie tylko chcemy, ale tez zmuszeni jesteśmy ciągle być na czasie, iść do przodu i ciągle się rozwijać.
Nie tylko chcemy czegoś innego niż nasi rodzice, ale mamy tez, w porównaniu z nimi wręcz nieograniczone możliwości. Fakt, ze mamy tyle możliwości jest wspaniały, ale tez przerażający. No bo skąd mamy wiedzieć co wybrać? Czym się kierować w swoich decyzjach? Jak lepiej się prezentować i komunikować z innymi? Mamy dużo możliwości, ale niekoniecznie tyle samo wiedzy o sobie samych. Często nie wiemy czego chcemy, jaka mamy wybrać ścieżkę kariery, jaka drogę rozwoju. Czasami mimo, ze wiele osiągnęliśmy nie potrafimy się zatrzymać. Docenić tego co mamy, cieszyć się sobą i swoimi osiągnięciami. Czujemy ten ciągły głód i niepewność.
Bardzo często spotykam ludzi, którzy ciągle coś robią (każdą sekundę dnia mają zaplanowaną, byle tylko nie marować czasu), mają na swym koncie bardzo wiele osiągnięć (doktorat, wysokie stanowisko, awanse) a mimo to, w środku czują się bardzo nieszczęśliwi. Ciągle się boją, martwią, czy to aby nie za mało. Dzieje się tak ponieważ nie są wolni, spełniaja oczekiwania ważnych osób (najczęściej rodziców) a nie swoje własne. Biegną przez życie gonieni lękiem, że nie zasłużą, nie zdobędą, nie znajdą.
Rzeczywiście nie znajdą, nie zasłużą, nie zdobędą! Ale nie daltego, że czegoś im brakuje (wręcz przeciwnie, zwykle to niesamowici, wrażliwi, ciekawi ludzie). Nie osiągną spełnienia - gdyż cel tego biegu jest niewłaściwy.
Ludzie sukcesu, takiego przez duże S- czyli nie koniecznie celebryci, czy ludzie wspinający się po szczeblach korporacji (jak często nieszczęśliwi i zagubieni) to ludzie, którzy dążą do spełnienia w życiu poprzez pasję. Coś co kochają, rozumieją, cenią. Przy czym pasją może być wychowywanie dzieci, gotowanie, zarządzanie zespołem ludzi albo gra na instrumencie. Niekoniecznie musi to być coś egzotycznego i wystrzałowego. Ważne, żeby było dla nas ciekawe i satysfakcjinujące, żebyśmy czuli, że ciągle chcemy więcej wiedzieć, więcej doświadczyć. Kiedy mamy pasję życie przestaje być frustrujące i nudne. Zaczyna się wielka przygoda, od której tylko przybywa energii.
Ale skąd się bierze pasje?
No tak, to rzeczywiście trudne pytanie jeśli w dzieciństwie nikt nie interesował się nami tak naprawdę, nie pomógł nam w odnalezieniu mocnych stron, naszych zasobów. Jeśli tak było to nie nauczyliśmy się sami zwracać uwagę na to co nas interesuje, cieszy, pytać samych siebie „czy lubię daną pracę?”albo „jak się czuję wykonuję daną czynność/zadanie?”. Bez świadomości tego kim jestem, co lubię, co mnie naprawdę interesuje droga do odkrycia pasji jest dłuższa, ale nadal możliwa do przebycia.
Od czego więc zacząć?
Najlepiej od przyglądania się sobie, swoim uczuciom – od tak zwanej SAMOŚWIADOMOŚCI. Bo nawet jeśli w tym momencie wykonuję pracę, która mnie nudzi, irytuje i męczy mogę dzięki niej dowiedzieć się czegoś o sobie. Np.pracuję w biurze i bardzo nie lubie tej pracy, ale przygladając się sobie mogę odkryć, że lubię rozmawiać i przebywać z ludźmi a nie z komputerem i papierkami. Może zatem moja kolejna praca powinna zawierać element kontaktu z klientami.
Drugim ważnym elementem jest porzucenie wszystkich „muszę, powinienem”. Prawda jest bowiem taka, że od kiedy staliśmy się dorośli jedyne co musimy to oddychać a to zwykle dzieje się samo, bez naszego świadomego udziału. Pozostałe rzeczy to NASZ WYBÓR. Może trudno to sobie na początku uświadomić, ale wcale nie muszę pracować – to mój wybór, bo chcę mieć gdzie mieszkać, godnie żyć itp. Ale wcale nie muszę – mogę zostać pustelnikiem, mnichem, czyimś utrzymankiem, złodziejem, bezdomnym. To mój własny wybór. Zatem, zanim po obudzeniu powiesz do siebie „znowu muszę iść do pracy” zastanów się dobrze i tym razem powiedz „wybieram pójście do pracy bo.....(i tu wymień te korzyści które Cię motywują). Gwarantuję, że od razu lepiej się poczujesz.
Praktykując obserwowanie swojego nastroju i poziomu energii w połączeniu ze zmianą wewnętrznego dialogu z „muszę” na „decyduję się” możemy z czasem otworzyć drogę prawdziwej pasji. Bo ona już w nas jest – tylko przez lata robienia tego co „musimy, powinniśmy, wypada” zagubiliśmy do niej drogę.
By Zuzanna Zelazny
picture by francisco marino (www.freedigitalphotos.net)